Wywiad z Leszkiem Naziemcem - pływakiem lodowym!
Wywiad z Leszkiem Naziemcem – lodowym pływakiem!
Stało się! Myślałem, myślałem i wymyśliłem.. Rozpoczynam nową serię -
wywiady z nadludźmi. Moim bohaterem jest dziś Leszek Naziemiec. Pływak zimowy,
który zaliczył Ice mile w Arktyce oraz zdobył Antarktydę. Ostatniego wyczynu
dokonał w listopadzie, zeszłego roku. Pokonał wówczas 1 kilometr (40 basenów) w
wodzie o temperaturze minus 1.2°C. Pan Leszek zgodził się opowiedzieć nam swoją
historię. Wejdźmy razem w jego zimny świat. Zapraszam.
(fot. T. Woźniczka.)
JAKUB ROCZNIAK: Jak zaczęła się Pańska przygoda z
zimną wodą?
LESZEK NAZIEMIEC: Zacząłem
od biegania maratonów w Czechach. To właśnie tam zapoznawałem się z zimowym
pływaniem. Zobaczyłem kilkadziesiąt ludzi ścigających się w rzece w Ołomuńcu
zimą. Przeżyłem szok. W 2007 roku zadebiutowałem w Pucharze Czech w jaskini Punkva
na dytansie 300 m. Już wtedy wiedziałem, że to mój sport. Potem regularnie
startowałem z kolegami w Pucharze Czech. To już w sumie 11 lat, dochodząc w 3
lata do dystansu 1 km. Fascynujące było poznawanie całej czeskiej kultury
pływackiej, zarówno open water, jak i w wydaniu "Zimni
Plavani". Ważną postacią w Czechach, był dla mnie Alfred Nikodem,
który zaprezentował zimowe pływanie na pokazie w Pradze w 1923 roku. W Open Water
inspiracją był dla mnie Franciszek Venclovsky. To pływak amator, który w 1970
roku rzucił się na Kanał Angielski. Nie trenował w basenie, nie miał trenera i
nigdy nie widział morza. Nigdy nie nauczył się pływać kraulem. Pływał trudgenem - na boku, nogi nożycowe i ręce do kraula. Pokonał kanał w drugiej próbie, inspirując Czechów
do nauki pływania.
J.R.: Skąd wziął się pomysł na przepłynięcie kilometra na Antarktydzie?
L.N.: To konsekwencja
moich jedenastu lat treningu. Wcześniej przepłynąłem wiele zawodów i wyzwań na
różnych dystansach. Ważne było dla mnie zorganizowanie wyprawy na Spitsbergen,
gdzie przepłynąłem milę w wodzie o 4 stopniach. Potrzebowałem mocniejszego
bodźca i zimniejszej wody. Najzimniejszą wodę można znaleźć na Antarktydzie. Na
mojej wyprawie arktycznej był pływak z RPA, Ram Barkai, który namówił mnie na
Antarktydę. Jestem też miłośnikiem dzikiej przyrody. Chciałem znaleźć się
blisko pingwinów, fok i wielorybów. Na wiosnę życie na Antarktydzie jest bujne.
Wracają tam żerować duże walenie. Wiem, że mogę pływać naprawdę długi dystans w
lodowej wodzie i stale chcę sprawdzać na co mnie stać.
J.R.: Od czego Pan zaczął akcję „Antarktyda”?
L. N.: Jestem
szefem lodowych pływaków organizacji IISA w Polsce, mam więc kontakty z
pływakami z całego świata. Sprawdzałem ceny i możliwości różnych statków.
Dołączenie do tej wyprawy było świetnym pomysłem. Zaproponowano mi funkcję
zastępcy dyrektora wyścigu. To też było miłe. W kwestii finasowania, pomogli mi
przyjaciele. Zebrałem około 7 tysięcy zł. Grzegorz Bieniek, właściciel chłodni
w Siemianowicach dał mi 3 tysiące, Lechosław Kumoch, tysiąc złotych. Resztę
sumy - ok. 27 tys., zapłaciłem sam.
(fot. archiwum IISA)
J.R.: Jak wygląda Pana trening?
L.N.: O treningu można dużo
rozmawiać. Używam modelu czeskiego, który się zgadza z doświadczeniami
najlepszych lodowych pływaków. Przed wejściem do wody unikam rozgrzewki.
Intensywna rozgrzewka powoduje, że naczynia krwionośne przesuwają się na obwód
i tracimy w tej fazie za dużo ciepła. Trzeba też spojrzeć na zwierzęta polarne,
oszczędzają one energię, nic nie robiąc. Dopiero jak muszą uciec lub zdobyć
pokarm wydatkują jej znaczne zasoby. Przed wejściem do wody, trzeba poczuć się
ciepło. Warto ubrać się zbyt grubo. Czuć gorąco już dwie godziny przed próbą.
Potem się rozbieramy i po krótkim rozruchu, wchodzimy spokojnie do wody.
Wystarczy minuta lub dwie rozgrzewki. Pływam w zimnej wodzie 2 do 3 razy w
tygodniu. 6 razy w tygodniu trenuje na basenie, jeśli woda ma już 10 stopni.
Większość objętości treningowej wykonuje w jeziorze lub rzece. Ogrzewam się
własnymi siłami w pozycji leżącej lub siedzącej.
J.R.: Co szczególnego jest w trenowaniu winter swimming?
L.N.: Myślę, że ważna dla
zimowego pływaka jest regularność i cierpliwość. Na adaptację i dobre znoszenie
zimna trzeba poczekać 3 lata. Niektórzy potrzebują jeszcze więcej czasu. Nie
wolno przesadzać w pierwszym i drugim roku.
J.R.: Czy napotkał Pan jakieś problemy w przygotowaniach do kilometra na Antarktydzie?
L.N.: Problemem, który
napotkałem, była ciepła jesień w kraju. Musiałem używać chłodni spożywczej, ale
inni zawodnicy mieli jeszcze gorzej. Pochodzili z cieplejszych krajów.
J.R.: Jakie są Pana dalsze, zimne plany?
L.N.: Mam
bardzo dużo zimnych planów. Wiem, że mam możliwości i lubię pływać. W grudniu
chcę przepłynąć wszerz jezioro Titicaca, które leży na wysokości prawie 4000
metrów. Będzie tam zimno, a ilość tlenu ograniczona. Chcę pływać w Arktyce,
poprawić osiągnięcia, chcę także dokończyć przepływ Wisły w projekcie Odyseja
Wiślana. Oprócz tego, pragnę przepłynąć Jukon na Alasce, ale to bardzo ciężkie
2000 km.
L.N.: Druga część mojej działalności to zachęcanie do nauki pływania..
Polacy nie
umieją pływać i toną na potęgę. 500 - 600 osób rocznie, 4 na 5 na trzeźwo.
Rozwiązaniem jest obowiązek pływania w szkole. Infrastruktura jest już
wystarczająca. Następna ważna sprawa to ochrona wód w Polsce. Płynę Wisłą i
widzę, że tam, gdzie są stopnie, beton, jazy, tam rzeka i jej życie jest
niszczone i zanieczyszczone. Tam, gdzie jest dzika, jest w miarę czysta.
Kaskadyzacja rzek, nie podnosi wód gruntowych, nie chroni przed suszą i przed
powodziami. Wiem to, bo dużo pływam też w Wełtawie, która ma system tam, a
jednak Praga znalazła się pod wodą. Nie jestem specjalistą, więc zachęcam do
wyrobienia sobie swojego zdania. Można poczytać opinie ekspertów o zaporze w
Siarzewie, planowana jest taka budowa na Wiśle za duże pieniądze. Wiadomości
linkuje imponująca mi artystka i aktywistka - Cecylia Malik (ciepło
pozdrawiam). Dla równowagi, można poczytać materiały dotyczące rozwoju żeglugi
śródlądowej np. Grzegorz Granit (ciepło pozdrawiam).
Wracając
jeszcze do moich celów...
Chcę pomóc
jak najbardziej w powstaniu porządnego dokumentu o zimowym pływaniu w reż.
Tomasza Woźniczki (intensywnie nad tym pracujemy).
Dużo słyszę o
tym, żebym odniósł się do Wima Hofa. Pewnie jest doskonałym ice manem, ale ja wierzę,
że nie ma nic specjalnego w odporności na zimno. Trzeba tylko regularnie
pływać, kilka lat. Wszelkie tajne nauki i guru-techniki mnie nie interesują. W
Czechach widziałem różnych pływaków, na przykład Boba Pacla (prawdziwy tytan, prawie nierozstający się z kąpielówkami), którzy się obywają
bez pomocy guru. Ponadto nie uważam, że zimowe pływanie to coś ważnego.
Ważniejsze jest zrobienie czegoś dobrego dla innych..
J.R.: Bardzo dziękuję za
wywiad. Pańska postać stała się ważną częścią bloga - Strefa dyskomfortu. Z
pewnością będziemy śledzić Pańskie poczynania. Trzymamy także kciuki za
pobijanie kolejnych rekordów.
Zimne pozdrowienia!
Polecam strony:
Leszek Naziemiec - dzikie pływanie
odysejaczasopismo.pl
Rozmawiał: Jakub Roczniak
Komentarze
Prześlij komentarz